„Chime”: reżyser „Kaïro” w krótkim filmie w formie haiku wydobywa udrękę i zamęt

Przez Guillaume Loison
Opublikowano dnia
„Chime” Kiyoshiego Kurosawy. 2023 ROADSTEAD
Recenzja horroru Kiyoshiego Kurosawy z Mutsuo Yoshioką, Seiichi Kohinatą i Tomoko Tabatą (Japonia, 45 min). W kinach od 28 maja ★★★★☆
Pójść dalej
Podczas gdy podczas kilku edycji Festiwalu Filmowego w Cannes kino azjatyckie zostało ograniczone do absolutnego minimum (w tym roku w oficjalnym konkursie wybrano tylko jeden japoński film — „Renoir” Chie Hayakawy), zawsze dziwi fakt, że autor pokroju Kiyoshi Kurosawy tak często pozostaje na marginesie tętniącego życiem bulwaru Croisette. Jego kolejne filmy fabularne, „Cloud” i „The Serpent's Way”, wkrótce trafią na ekrany we Francji, ale to „Chime” otwiera bal w tym tygodniu.
Ten krótki film w formie haiku (45 minut) łączy, jak to często bywa w jego twórczości, stłumiony horror i podskórną melancholię w miejskim otoczeniu – głównym temacie Kurosawy, japońskiego naśladowcy Antonioniego. W tym przypadku reżyser „Kaïro” wydobywa z umysłu nastolatka, którego dręczy demoniczny głos, źródło niejasności. Nie zajmuje mu dużo czasu, aby wywołać dreszcz zdziwienia na myśl o czymś dziwnym lub sprawić, że coś nieuchwytnego stanie się widoczne za pomocą niewielkiej zmiany w kadrze.
Le Nouvel Observateur